Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 37.djvu/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1021   —

— Nie uznaję wysłanników od czerwonych. Zresztą, przyszedł pan bez mojego zezwolenia. Nie mam względem pana żadnych zobowiązań. Przybył pan w charakterze szpiega.
— Ja szpiegiem?
— Tak, już nie wierzę w to, co mi pan przedtem opowiadał!
— Niech pan myśli, jak pan uważa za stosowne, ale niech pan zrozumie, że szpieg nie zbliży się do hacjendy w ten sposób, jak ja to uczyniłem.
— Wszystko mi jedno, czy pan jest szpiegiem, czy też nie, ale pan jest w hacjendzie, widzi pan nasze przygotowania, dlatego nie może się pan stąd ruszyć.
— Kto mnie zatrzyma?
— Ja, mój sennorze!
— Ba, pan i wszyscy pańscy dragoni nie są w stanie mnie zatrzymać. Pójdę tak, jak przyszedłem, z własnej woli.
Oficer wyciągnął szpadę.
— Pan tu zostanie! Inaczej, może pan przypłacić życiem!
— Ależ proszę się o mnie nie troszczyć. W tym towarzystwie Książę Skał niczym nie ryzykuje.
Teraz pobladł rotmistrz i oficerowie. Cofnął się i rzekł:
— Książę Skał? Dios, on podobno miał być z nimi!
— Z Apachami. Ja nim jestem. Teraz proszę spróbować mnie zatrzymać!