Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 35.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   983   —

pyt nie są lekkie, jak przy galopie, tylko bardzo głębokie. Skoki są krótkie. Zwierzęta były znużone i nadwyrężono je ponad miarę, jeźdźcy więc uciekali.
Młody chciał się bronić.
— Kto kogoś prześladuje, ten również szybko jedzie.
— Gdyby prześladowali wroga, jechali by jego śladem. A tak nie jest. Nie ma poprzedniego śladu, uciekali więc, byli prześladowani. Z tego wniosek, że byli ludźmi złymi.
Bawole czoło kiwnął głową, ostro patrząc w kierunku śladów.
— Niedźwiedzie Serce ma słuszność. Prześladowcy mogą niebawem nadjechać, a ponieważ my nie damy się przez nich zobaczyć, niech więc Niedźwiedziobójca powróci do Apachów i powie im, aby nie jechali naszym śladem, lecz dalej na północ przez wyżyny otaczające Mapini i tam niechaj oczekują mnie i Niedźwiedzie Serce. Dowiemy się co znaczą te ślady.
Młodzian usłuchał. Odjechał galopem. Obaj naczelnicy zaś jechali dalej śladem.
— Ślad prowadzi prosto ku zachodowi, — — rzekł Bawole Czoło.
— W przełęcz. To niebezpieczne miejsce.
— Może prześladowani chcą swoich prześladowców złapać w pułapkę. Musimy to zbadać.
— Ale i nasze ślady musimy zatrzeć, bo prześladowcy mogą być i naszymi wrogami. Niech mi mój brat dopomoże.
Zatarli ślady swych koni i swoje własne z po-