Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 35.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   976   —

re nie czyni tego, co doń należy. Wybrali sobie innego naczelnika imieniem Juarez. Silny on jest jak bawół, chytry jak pantera i doświadczony we wszelkich sprawach, które znać powinien każdy naczelnik.
Usłuchał głosu ludu i chce swoich uszczęśliwić. Dlatego otoczył i zbiera swoich poddanych. Tego przestraszył się obecny naczelnik, i dlatego wysłał posłów do synów Komanchów, aby ci mu pomogli. Naczelnicy Komanchów utworzyli wielką radę i obiecali mu swoją pomoc.
Teraz wyruszają z kilkuset wojownikami, clągnąć ku Meksykowi. Chcą stanąć między tym krajem, a błoniami Apachów. Jeśli im się to uda, wojownicy Apachów będą odcięci od południa i wciśnięci w góry, gdzie będą cierpieć wielki niedostatek, gdy zbliża się już zima.
Nowy naczelnik Meksykan lubi jednak dzielnych wojowników Apachów. Nie chce dopuścić do tego, by ich wypchnęły psy Komanchów, dlatego mnie przysłał, by wam powiedzieć, że chce się z wami połączyć i odpędzić nieprzyjaciela. Komanchowie znajdują się już w drodze, ale jeśli Apachowie zaraz wyruszą i staną między pustynią Mapini, a miastem Chihuahna, to Komanchowie nie będą mogli pójść dalej i polegną na pustyni. Jeżeli wojownicy Apachów wysłuchają mojego głosu, zdobędą dużo skalpów i odniosą wielkie zwycięstwo.
Po tych słowach usiadł znowu. Zgromadzeni milczeli. Potem „Latający Koń“ rzekł:
— Słowa naszego brata są słuszne. Nowy na-