Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 32.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   894   —

było zasłużyć sobie na ziemię, obiecaną mu przez Korteja. Drugim posiadanie Emmy i zemsta za obelgę, którą obrzuciła go wprawdzie tylko pośrednio.
Do zrealizowania swych planów musiał mieć sprzymierzeńca. Tym miał być porucznik Pardero. Dlatego starał się go spętać i kłamał przed nim, że działa z wyższego rozkazu.
— Ja, prawdę powiedziawszy, z tego, co się stało, jestem bardzo zadowolony. Służba była dla mnie przeszkodą, ciężkim zadaniem. Skoro zaś ta przeszkoda została usunięta, mogę działać swobodnie. Czy wie pan, ileś mi winien, Pardero?
— Hm, będzie tam kilka tysięcy piastrów srebrem.
— Których mi pan nie byłbyś w stanie nigdy oddać, gdybyś został tym, czym byłeś. Dopomóż mi pan w moim zadaniu, zniszczę wszystkie kwity dłużnicze. Prócz tego może pan jeszcze liczyć na zapomogę i wysokie wynagrodzenie. A co najważniejsze, istnieje jeszcze słodsza i milsza niespodzianka, Indianka, piękna Karia.
— Do djabła, jeżeli pan dotrzyma obietnic, jestem do pańskich usług!
— Może pan na mnie liczyć. Co się zaś tyczy obawy, że mogą nas zabić, to jest ona zupełnie bez podstawy. Puszczą nas wolno, a potem działać, działać!
— A więc tych trzech sennorów?
— Tak, unieszkodliwić ich, to znaczy właściwie zabić. Dotychczas pragnąłem tylko ich śmier-