Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 31.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   873   —

Meksykanin usiłował stawie opór, ale nadaremnie. Nie był panem swoich ruchów i dlatego też nie próbował ucieczki.
Weszli do jadalni. I tu Zorski rozpoczął badanie.
— Stoisz przed ludźmi, którzy będą stanowić o twoim losie. Spodziewam się, że będziesz miał na uwadze twoją korzyść i na pytanie odpowiadać będziesz otwarcie i szczerze.
— Nikt nie ma prawa przesłuchiwać mnie. Takie prawa ma tylko sędzia.
— Mylisz się. Wszyscy tutaj obecni są twoimi sędziami. Powiedziałem ci już, że się z tobą nie będę długo bawić. Zostałeś najęty, by zabić kilku z nas. Podsłuchałem twoję rozmowę o północy pod palisadami, a potem w ruinach.
Byłem także przy kamieniu i czytałem karteczkę, którą położył tam dla ciebie kapitan; masz ją jeszcze w kieszeni. Strzelaliście do mnie z jam tygrysa — wiem o wszystkim.
— Jesteś mordercą i jeżeli nie powiesz wszystkiego otwarcie, każę cię powiesić za dziesięć minut.
Słowa te wywarły kolosalne wrażenie na zbóju. Widział, że wszystko zostało odkryte i upór ustąpił z jego twarzy.
Milczał.
— Pytam cię, czy będziesz szczerze odpowiadał — ciągnął dalej Zorski. — Jeżeli nie chcesz, przesłuchanie uważam za skończone i wkrótce zostanie wyrok wykonany.
Zbój patrzył ponuro w ziemię. Potem rzekł: