Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 27.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   754   —

— Hm! Rozmaite rzeczy. Dobre i złe. Alfonso był w Paryżu i w Niemczech. Chciał zgładzić tego doktora Zorskiego, którego musimy się obawiać. Posiada on niebywałą bystrość umysłu i ogromne szczęście. To napewno ulubieniec djabła.
— No, może też z czasem przyjdzie djabeł i zabierze go — rzekła. — Myślałam o nim przypadkowo. Czy słyszałeś o Polaku, który opanował nasze salony? Nazywa się sennor Zorski. Jest gościem angielskiego posła i został przedstawiony najwyższej arystokracji. Lekarz, zwyczajny lekarz. Może to ten, o którym mówiłeś?
— Zorski się nazywa?! Do djabła!... Ale czekaj chwilę, przeczytajmy najpierw listy.
— Kochany bracie! — czytała. — Tym razem mam ci udzielić nieco ważnych wiadomości. Jak wiesz, doktór Zorski umknął i bryganci dopomogli mu przekroczyć granicę. Kazałem go śledzić i dowiedziałem się, że ma zamiar udać się do Paryża. Chodziło mi, naturalnie, o to, by go uczynić nieszkodliwym.
Posłałem za nim Alfonsa. Niestety, przyszedł za późno. Zorski był już w Niemczech. Alfonso udał się za nim. Ucierpiał jednak bardzo podczas katastrofy kolejowej i musiał leżeć. Tymczasem Zorski ożenił się z — Różą.
Stało się to w miejscowości, która nazywa się „Zalesie“. Alfonso znów przybył za późno. Ślub się już odbył, a Zorski udał się w drogę. Wiecie co on postanowił? Ten człowiek chce wyszukać kapitana Landolę, by mu odbić tego Mariano, który w Rodrigandzie nosił imię Alfreda Lautreville.