Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 26.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   714   —

— Ożenić się?
— Tak — odpowiedział książę.
Pani Zorska wiedziała co ma teraz nastąpić i dlatego wszelkimi siłami starała się ukryć wzruszenie. Flora dała znak Ludwikowi, który momentalnie wyszedł z salonu.
— Jestem wprawdzie niemłody — mówił dalej Olsunna — i jeszcze nie zupełnie wyleczony, mimo to nie ustąpię i wykonam to, co postanowiłem. Już nawet dokonałem wyboru. Moja przyszła żona nie jest Hiszpanką, tylko Polką i należy do grona pańskich znajomych, mój rotmistrzu!
— Aha! Naprawdę? A któż to taki? — zapytał zdziwiony, niedyskretny rotmistrz.
— Potem panu powiem. Istnieje jednak zwyczaj prosić najlepszego przyjaciela, by objął rolę swata. A więc, mój przyjacielu, czy chcesz nim być?
Nadleśniczy zrobił minę, jakiej jeszcze dotąd nikt u niego nie widział. On miał być swatem księcia?! On, zwyczajny wysłużony rotmistrz?! Co za zaszczyt! Jego poczucie godności własnej w tej chwili wzrosło do maksimum. Zerwał się z miejsca i rzekł skwapliwie:
— Ależ z największą przyjemnością, Wasza Dostojność! Wykonam powierzone mi zadanie tak dobrze, jak nikt inny. Proszę mi tylko rozkazywać! A djabeł porwie kobietę, która by odważyła się dać panu kosza!
Wesoły śmiech zabrzmiał w salonie.
— No, nie trzeba nadzwyczajnych przygotowań, gdyż zadanie swe możesz wypełnić teraz na-