Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 25.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   710   —

dla mego syna. Mimo wszystko muszę się nad tą sprawą mocno zastanowić.
— O, doskonale panią rozumiem, nie imponuje pani blask korony książęcej i ja się go wyrzekłam dla czystej miłości. Wybrałam sobie męża, który nie jest ani księciem, ani hrabią nawet, tylko malarzem.
— Malarzem? A co ojciec na to?
— Pochwala mój wybór. Gdyby się pani zgodziła zostać żoną mego ojca, tytuły jego i majątki odziedziczyłby Karol, a wtedy ja, nie obdarzona żadnym tytułem, mogłabym wyjść za człowieka, którego bym kochała. Widzi więc pani, że od pani tylko zależy moje szczęście.
— Dziecko drogie, zrzucasz na mnie wielką odpowiedzialność — rzekła z westchnieniem pani Zorska.
— Tak, ale wraz z tą odpowiedzialnością oddaję też potęgę i wpływ w ręce Karola, by zgniótł nieprzyjaciół rodziny Rodriganda, którzy są i naszymi nieprzyjaciółmi — rzekła Flora z powagą.
— Bardzo pięknie. Ale ośmielę się zadać pani jeszcze jedno pytanie: kim jest ten malarz, którego pani tak serdecznie pokochała?
— Bardzo chętnie na to odpowiem! Moja matka będzie przecież moją najlepszą przyjaciółką i powiernicą. Będzie musiała zawsze wiedzieć o tym, co mi leży na sercu. Nazywa się Rudowski.
— Rudowski? Otto Ru—dowski, syn rotmistrza? Dziwne jest zrządzenie losu. Pan Otto niczego nie zawinił w stosunku do swego ojca, a