— Hm! Mały, gadałeś już z Ludwikiem? Wierzysz, że zwierzę może zniknąć?
— Wierzę, jeżeli ucieknie, albo je ktoś zabierze.
— Dzisiaj mi zniknął wilk. A może go kto zabrał ze sobą? Dałbym takiemu drabowi dziesięć talarów, za to, gdybym go dostał w swoje ręce!
— Tego wilka, czy tego draba?
— Najpierw draba!
— Znam go osobiście.
Z tajemniczą miną Robert zaprowadził rotmistrza, Ludwika i innych do szopy i pokazał zabite zwierzęta...
Po upływie pół godziny strzelec Ludwik jechał do Poznania, by u naddyrektora lasów zaprezentować zdobycz małego Roberta, który miał otrzymać premię za zabicie tak niebezpiecznych! bestii.
Zjawienie się myśliwego w pięknym salonie, gdzie wrzała zabawa, wywołało duży wybuch śmiechu. Przyjęcie to jednak nie skonsternowało przybysza. Oddał list do właściwych rąk.
Do Wielkoksiążęcej Dyrekcji Lasów w...
Donoszę, że mam sześcioletniego chłopaka u siebie. Strzela, jeździ konno, pływa, bije i rżnie i nazywa się Robert Helmer, tęgie chłopczysko. Dzisiaj pobiegł do lasu i postrzelił najpierw wilka, a potem rysia, a w dodatku powiedział mi, że to stary kocur.
Posyłam Ludwika Starzyńskiego, dobry to