Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 22.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   613   —

— A pan doktór raczy nam też nieco pokazać ze swoich rycerskich sztuk? — zapytała wielka księżna Zorskiego.
Zorski zmarszczył czoło. Nie lubił występować publicznie jako jeździec, lub strzelec. Ale gdy księżna rzekła:
— Nie widzieliśmy jeszcze nigdy lasso, więc proszę bardzo, panie doktorze, niech nam pan zademonstruje — wypogodniał i rzekł:
— Służę bardzo chętnie.
Podwórze zamkowe było bardzo obszerne. Damy zostały w pokoju, by patrzeć na widowisko przez okna,, panowie zaś czekali na podwórzu.
Zorski przebrał się w skórzaną myśliwską, koszulę, takież pantalony, ciężkie buty trapera i szeroki pilśniowy kapelusz.
— Jeździec z prerii! — zawołał wielki książę.
Ciekawość owładnęła wszystkimi.
Chłopiec zaś przyjechał na oklep na koniku z uzdą w dłoni. Odzienie miał podobne do Zorskiego, a przez plecy przewieszoną dwururkę.
— Ludwiku, wyprowadź kozła! — zawołał mały.
Zjawił się silnej budowy, kozieł, który na widok konia stanął w postawie gotowej do boju.
Chłopiec obwiązał sobie koniec lasso dookoła, ciała, resztę złożył w kręgi i wziął je w prawą rękę, lewą kierował koniem. Wywiązała się walka między kozłem a koniem. Ponny bił swego przeciwnika przednimi kopytami, ale kozieł nie ustępował.
— Prze-skok! — zakomenderował Zorski.