Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 21.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   574   —

Baletnica zdradziła przed nim wszystkie swe plany: żoną jego być nie może, bo na przeszkodzie stoi jego własna chora żona, która wprawdzie długo żyć nie będzie, ale na razie jest i pozbyć się jej nie ma sposobu.
— Jedyne jest tylko wyjście: małżeństwo ze starym, chorowitym hrabią de Rodriganda.
— Szanse nasze są jednakowe — rzekła. — Dla ciebie to jest nawet korzystne, gdyż mąż mój będzie właśnie twoim chlebodawcą. Byłabym najgłupszą kobietą w świecie, gdybym odrzuciła rękę hrabiego, wicekróla, stokrotnego milionera i — starca, którego już długo ziemia nie będzie nosiła.
— Więc jako hrabina kochać mnie będziesz nadal?
— Zawsze!
— W takim razie bądź jego żoną. Wiem, że z twej potęgi i bogactwa zawsze jakieś ziarnka padną dla mnie.
— Napewno. Ale przed hrabią musimy ukrywać naszą miłość. Nie wolno mówić, że kiedykolwiek istniała.
Odszedł, bo obawiano się, że lada chwila może nadejść hrabia.
Przyszedł dopiero wieczorem. Hanetta wydawała mu się jeszcze piękniejsza.
— Jakże, moja sennoro, czy mam cię wprowadzić w mury zamku Rodriganda jako gościa, czy jako narzeczoną, która wkrótce żoną moją zostanie?