gdzie złożono zioto i klejnoty, przeznaczone dla Helmera. Tu zastali Karię.
Leżała na macie i patrzyła martwo przed siebie.
— Zwyciężyliście? — spytała. — Czy pożarły go krokodyle? Ach, zdaje się, że daliście mu uciec, jemu, który godzien jest najwyższej kary.
Bawole Czoło był zadowolony. Zmiarkował, że w sercu jego siostry nie gości już uczucie miłości, a nawet myśli o zemście.
— Psy Komanchów oswobodziły go, a przywiązały mojego brata, dowódcę Apachów, na jego miejsce. Oswobodził się sam, a przy tym pobił Komanchów.
— On bohater! — rzekła, kiedy wzrok jej pełen podziwu padł na dorodną postać Apachy.
Następnie, w obecności Karii Apacha ofiarował się pojechać wraz z Bawolem Czołem do Meksyku, by pomścić hańbę córy Mizteków.
— A teraz odwiedzimy naszego rannego brata Grzmiącą Strzałę — rzekł Bawole Czoło, zabierając ze sobą skarby Helmera.
W pokoju chorego zastali czuwającą obok niego Emmę. Oblicze jej było blade, a oczy pełne gorących łez.
— Nie płacz, sennora, on nie umrze, tylko musisz dać swe słowo, że dotrzymasz danej obietnicy, a mianowicie: musisz mi przyrzec, że nigdy go nie opuścisz. A teraz popatrz na te skarby, które otrzymał od syna Mizteków. Wszystko to należy do Grzmiącej Strzały. Gdyby się z nim coś złego
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 19.djvu/12
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
— 526 —