Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 16.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   440   —

Zresztą nie potrzebuję wcale się nad tym zastanawiać. I tak ty zawrzesz kontrakt.
Po południu zaniósł ogłoszenie do redakcjii odwiedził przy tej sposobności Klaryssę. Powitała go nadąsana. Na jej pretensje odpowiedział, że jest zajęty sprawami księcia i nie ma już tyle czasu co dawniej. Opowiedział jej o wypadku księcia z guwernantką i wreszcie ją zupełnie uspokoił. Gdy wrócił do domu czekał już za umówionymi drzwiczkami na cygankę Carbę. Ujął ją za rękę i poprowadził przez ogród do pałacu.
— O jakże tu pięknie, jak ślicznie — szeptała.
Zaprowadził ją wreszcie do pokoju oświetlonego wielką ilością lamp, gdzie stał stół, zastawiony wyborną kolacją.
— Czy podoba ci się, Carbo? — zapytał.
— O bardzo! — odpowiedziało dziewczę.
— I przyjdziesz znowu do mnie?
— Tak.
— Masz więc klucz od drzwi ogrodowych i pakunek z ubiorem chłopca. Odtąd więc będziesz przychodzić do mnie przebrana i wkradniesz się do mojego pokoju.
Następnego dnia czytano w trzech dziennikach miasta Saragossy następujące ogłoszenie:

„Poszukuje się guwernantki. Polski, do znakomitego arystokratycznego domu od zaraz. Wysoka płaca. Oferty składać w administracji gazety“.

To ogłoszenie przeczytała panna Wirska i w godzinę później złożyła swoją ofertę. Nie mówiła o tym kroku nikomu. Z niecierpliwością czekała