Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 14.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   398   —

— Nie, ale podczas mojej poroży morskiej dowiedziałem się o pewnej rzeczy, która, jak myślę, będzie pana interesować.
— Rzeczywiście, jestem ciekawy. Chciałem się trochę przejść, ale tu jest powietrza dosyć. Usiądźmy na tej ławce.
Usiedli i sternik opowiadał, co słyszał i przeżył w Funchalu.
Zorski przysłuchiwał się opowiadaniu ze wzrastającym zainteresowaniem. Wreszcie zawołał:
— Pan wcale nie wie, jakie ważne są dla mnie pańskie wiadomości. To, że podsłuchał pan tę rozmowę w domu mamci Dry, to nie żaden przypadek, a boskie zrządzenie. A więc twierdzi pan, że na okręcie znajduje się ten kapitan?
— Tak jest.
— I pan sądzi, że Landola i czarny kapitan to jedna osoba?
— Jestem tego pewny. Ten okręt się maskuje. Daję moją głowę, że „Pendola“ nie jest niczym innym, jak pirackim okrętem „Lion“, który grasuje na morzach afrykańskich i wschodnio-amerykańskich.
— Mój Boże, w takim razie nie byłby ten kapitan nikim innym, jak kapitanem Grandeprise?
— Z pewnością, panie doktorze! Cieszę się bardzo, że moje wiadomości mogą się panu przydać.
— O, nie tylko mogą się przydać, ale są one dla mnie ogromnej wagi! — zawołał Zorski, a potem dodał, namyślając się: