Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 13.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   368   —

— Może dziś ja panu dam nauczkę.
— Cieszyć mię to będzie. Lecz czy jej usłucham, to się później pokaże.
— Jestem pewny, że jej pan usłucha.
— Cóż pan chce właściwie?
— Czy jest tu doktór Zorski?
— Jest.
— Kiedy przyjechał?
— Wczoraj. Widział go pan przecież.
— Czy przywiózł jakieś osoby ze sobą?
— Tak.
— Kogo?
— Hm, niejakiego Alimpo.
— Kogo jeszcze?
— Niejaką Elwirę.
— Kogo jeszcze?
— Jakaś Róża czy Rozanna, nie zapamiętałem dokładnie nazwiska.
— Czy jest hrabianka także?
— Hrabianka? Nie wiem, zdaje się, że Elwira nie jest hrabianką.
— Czy mieli ze sobą kosztowności?
— O, tak.
— Jakie?
— Mościdzieju, nie jestem ich garderobianą, bym się takimi fatałaszkami miał zajmować. Ludwiku!
Na zawołanie zjawił się strzelec, rzucając przy wejściu wcale niemiłe spojrzenie komisarzowi.
— Poproś pana doktora Zorskiego do mnie.