Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 11.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   300   —

— O tak — odrzekła. — Sądzisz, że korregidor opowie w Manrezie, że dostał dzisiaj pięćdziesiąt plag?
— Nie, ale ja o tym napiszę mojemu kuzynowi. Niech on to innym opowie, moja kochana.
Konie były wypoczęte, więc pobiegły szybko naprzód. Kiedy Zorski odpowiadał na pożegnanie brygantów, nie myślał o tym, że w lasach spotka ich nowa niespodzianka.


Rozdział 20.
CZARNY KAPITAN.

Kiedy mistres Wallot była jeszcze miss, a więc niezamężną, tęskniła napróżno za mężem, gdyż była kobiecinką dłuższą od mężczyzny, a przy tym była taka cienka, że można było sądzić, iż jej ojciec był drzewcem figi, a matka liną okrętową. Do tego miała oblicze mocno posiane ospą, a ponieważ jej brakowało także oko, było bardzo mało takich, którzyby ją dobrowolnie chcieli nazwać pięknością. Prawdziwa jednak Amerykanka nie zna kłopotu nawet wtedy, kiedy chodzi o znalezienie sobie męża.
Zaprosiła więc pewnego pięknego wieczora paru przyjaciół między nimi niejakiego majstra Wallota, który wprawdzie dużo miał w kieszeni, ale bardzo mało w głowie. Wypito już niejedną filiżankę herbaty i niejeden kieliszeczek gorącej wiski, a kiedy Wallot zmiarkował, że izba zaczyna dokoła niego tańczyć, rozpoczęto najulubień-