Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 10.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   291   —

niegdyś zamieszkiwał; zapakował tam w obecności alkalda i najstarszych ze służby wszystko, co wziąć ze sobą zamierzał. Urzędnicy musieli mu towarzyszyć do pokojów hrabianki, gdzie zapisano wszystko, co miano zabrać. Tym sposobem zabezpieczył się przed późniejszym oskarżeniem. Najcenniejszym nabytkiem były dla niego świadectwo chrztu i bierzmowania hrabianki. Znalazł te papiery w jej biurku i schował je.
Zorski rozkazał zaprząc najszybsze konie do dwóch sań, wsiadł z hrabianką do jednych, w drugich zaś usiadł ksiądz i ruszono w drogę. Konie, na których przyjechali, zostawili w Rodriganda.
Obecni patrzyli za saniami, aż zniknęły im z oczu, potem jeden spoglądał na drugiego. Cóż to było, skąd zjawił się tak nagle Zorski i dokąd prowadzi! hrabiankę? Czemu hrabia i adwokat nie pokazywali się wcale?
Udano się do mieszkania Alfonsa i znaleziono drzwi zamknięte. Było to podejrzane. Zapukano i zamiast odpowiedzi usłyszano głuchy jęk. Zaraz przyniesiono jakieś narzędzia i wyłamano drzwi. Hrabia Alfons leżał związany, a knebel tłumił jego krzyki. Nie wiedział o niczym, ale gdy go uwolniono, dowiedział się, że Zorski był w zamku i wziął ze sobą hrabiankę, pośpieszył więc do adwokata.
Jego drzwi były również zamknięte, musiano je także wyłamać.
Korteja znaleziono w stanie nie nadającym się do opisu. Kurczył się i wył tak, że więzy wciskały się głęboko w ciało; knebel zmoczony był pianą