Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 07.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   188   —

— U mojego przyjaciela Gabrillana w morskiej latarni.
— Brawo, Garbo! — pochwaliła stara — mądrześ to obmyślił! Tam nikt nie zagląda i będziemy go mogli trzymać tak długo, jak zechcemy.
— No to chodźmy.


Rozdział 15.
PROFANACJA ZWŁOK.

Następnego dnia hrabia był bardzo słaby. Leżał cały dzień bez ruchu i zrzadka tylko powtarzał:
— Jestem Alimpo, pański wierny Alimpo!
Przez cały ten czas Alfons nie przychodził do pokoju chorego. Przesiadywał stale u siostry Kiaryssy i wraz z notariuszem knuł plany zemsty. Chciał zrazu z pomocą władzy dochodzić swych praw „dziedzica“ rodu Rodrigandów, ale Kortejo powstrzymał go od tego.
— Zaczekaj jeszcze jeden dzień — mówił tajemniczo — a nuż sytuacja zmieni się na naszą korzyść.

O parę kilometrów od Rodrigandy leżała nieduża wioska Loriba. Tego dnia właśnie odbył się na cmentarzu wiejskim pogrzeb pewnego piekarza. Tego to właśnie trupa zamierzali do swych celów użyć cyganie.
Na krótko przed północą ukazała się na drodze do cmentarza niewielka grupa fantastycznie