Przejdź do zawartości

Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 06.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   155   —

Cała służba nie znosiła Alfonsa, to też kasztelan odpowiadał krótko i niechętnie.
— Na co potrzebny Zorski? — badał dalej Alfons.
— Wielmożny pan hrabia, don Emanuel nagle zachorował.
— Co? — uradował się „dobry syn“ — cóż mu się stało?
— Zdaje się, że dostał pomieszania zmysłów.
— Co? — krzyknął Alfons, udając przestrach — co ty mówisz, Alimpo? Żartujesz chyba?
— Naprawdę, panie hrabio: don Emanuel dostał pomieszania zmysłów.
— Zaraz tam przyjdę — rzekł i odszedł od okna Teraz nie potrzebował już udawać zmartwionego, to też na twarzy jego wykwitł błysk złośliwego triumfu.
— Zwariował! — szepnął — dobrze mu tak! Siostra Klaryssa rzuciła się ku niemu z rozjaśnioną twarzą.
— Wygraliśmy, Alfonsie, wygraliśmy! — zawołała. — Pan wysłuchał modłów swych wiernych sług! A czy wiesz, kto był narzędziem jego gniewu? Kto hrabiego pozbawił rozumu?
— Kto taki!
— Twój ojciec.
— To niemożliwe, matko. W jakiż to sposób można nagle pozbawić rozumu człowieka, który przed godziną był jeszcze zupełnie zdrów?
— Nie wiem, synu kochany, ale pewna jestem, że to zrobił twój ojciec, bo uprzedził, że dziś się coś stanie z hrabią.