Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 06.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   180   —

— Zniknięcie?
— Pięćset.
— Kasę, którą bierzecie, nie otwierając jej?
— Pięćset.
— Przetrzymanie u siebie dziewczyny albo chłopca?
— Trzysta.
— Otworzyć grób?
— Sto.
— To wy naprawdę drzecie tak, jak dawniej.
— A czy inni taniej te rzeczy załatwiają, sennorze? Przecieżeś przez ten czas, co nas nie było, robił interesy z kapitanem „brygantów”? Czy on brał mniej od nas?
— No... nie — przyznał notariusz — z niego też porządna pijawka.
— A czyś przynajmniej zadowolony z pracy jego ludzi?
— Prawdę powiedziawszy, nie. Żałowałem niedawno, że was nie ma, bo miałem do załatwienia delikatne polecenie.
— No, to możemy ci się za to teraz przydać.
— No, spróbuję. A więc trup kosztuje tysiąc dukatów?
— Tak, ale, jak ci powiedziałem, zwyczajny.
— A niezwyczajny?
— To zależy od okoliczności, trudności, stanu, bogactwa...
— Na przykład, hrabia?
— Co? — zdziwiła się Carba — czyżbyś ty naprawdę miał na myśli...