— Tam do licha! Ależ pan drze ludzi ze skóry. Nie wstyd to panu i to wspólnika!
— Jak panu za drogo, poszukaj pan sobie tańszego sprzedawcy.
— No, a czy przynajmniej działa dobrze?
— Za to ręczę słowem honoru, bom sam próbował.
— Daj pan dziesięć kropel.
— Owszem — pięćdziesiąt dukatów.
— Daj no pan truciznę, a pięćdziesiąt dukatów przepisz pan sobie na swoje konto.
Kapitan sięgnął do szafki, wyjął flakon osobliwego kryształu, oraz małą flaszeczkę, odliczył dokładnie dziesięć kropel, po czym rzekł.
— Masz tu, sennorze dwa trupy, albo pięciu wariatów do wyboru. Spodziewam się, że będzie pan zadowolony.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Następnego dnia po tej rozmowie wracał notariusz do Rodriganda. Zaraz na wstępie rzucił mu się w oczy niezwykły wygląd zamku. Kortejo zdumiał się niezmiernie i pośpieszył do swej zacnej wspólniczki dowiedzieć się, co się stało.
Tymczasem zapadł zmierzch i hrabia zapytał Zorskiego, czy mógłby już zobaczyć syna.
— Każę poprosić don Alfonsa — rzekł doktór i wyszedł.
Na korytarzu atoli kazał wezwać Alfreda de Lautreville i don Alfonsa, zaznaczając, że hrabi aprosi, by przyszli jednocześnie.
Mariano nie miał oczywiście pojęcia o pod-