Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 04.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   123   —

— Chciałbym napisać kilka słów.
— Panie hrabio, na to się stanowczo nie mogę zgodzić.
— Ależ panie doktorze — nalegał hrabia — kilka słów tylko.
— Jeżeli to konieczne, to niech pan napisze — ustąpił Zorski — ale tylko kilka słów i zaraz potem włoży pan z powrotem przepaskę.
Hrabia podszedł do biurka, wyjął jakiś blankiet, wypełnił go i podał córce.
— Różo, poproś pana doktora, by zechciał przyjąć dla swej matki i siostry ten skromny wyraz mej wdzięczności.
Hrabianka wzięła kartkę i podała ją Zorskiemu. Doktór poznał, że jest to czek i nie chciał go przyjąć.
— Panie doktorze — rzekła, rumieniąc się, Róża — sądzę, że nam pan nie odmówi przyjęcia tego skromnego upominku dla swej rodziny. Niechże pańscy bliscy wiedzą przynajmniej w części, jak pana cenimy i szanujemy.
A gdy Zorski wzdragał się nadal, szepnęła tak, by hrabia tego nie słyszał:
— Proszę cię, Karlosie, przyjm. Zrób to dla mnie!
Teraz doktór ustąpił. Przyjął czek opiewający na zawrotną poprostu sumę dwustu tysięcy piastrów, w milczeniu podziękował obojgu uściśnieniem ręki i odszedł.
— Czy wiesz, ojcze, żeś go obraził? — spytała Róża, gdy doktór opuścił pokój.
— Nie, moje dziecko, nie masz racji, nie jest