Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 01.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   22   —

— Przybyłem tu na wezwanie hrabianki i zostanę dopóty, dopóki ona tego będzie żądać.
Alfons zadzwonił. Na korytarzu wszczął się ruch i we drzwiach ukazali się lokaje.
— Zabrać mi stąd tego człowieka! — krzyknął hrabia.
Ale Zorski nie stracił odwagi. Zwrócił się w stronę służących z tak groźną miną, że cofnęli się na korytarz. Potem skierował się w stronę hrabiego Alfonsa, pochwycił go za rękę i ścisnął ją z taką siłą, że Alfons ryknął z bólu.
W tej chwili otworzyły się drzwi sypialni i na progu stanął hrabia Emanuel de Rodriganda Sevilla. Był to wysoki starzec, majestatyczny, poważny.
Szedł powoli jak duch, siwe włosy jego srebrzyły się na skroniach, a rozwarte szeroko, niewidzące oczy, zdawały się spoglądać z wyrzutem na obecnych. Usłyszał głosy kłótni i zerwał się ze stołu operacyjnego pomimo zakazu lekarza.
— Co się tu dzieje? Co się stało?
— Ojcze drogi — zawołała Róża i schwyciła rękę hrabiego. — Nie pozwolę cię zabić! Operacji nie będzie.
— Dziecko, co ty mówisz?
— Oh, nie wierz im, daj się zbadać przez lekarza, którego sprowadziłam dla ciebie.
— A któż to taki?
— O, to znany lekarz z Paryża.
— W takim razie proszę pana do mego pokoju.
Okazało się po zbadaniu, że rzeczywiście operacja jest niepotrzebna. Zorski twierdził, że można usunąć kamień leczeniem i to w przeciągu bardzo krótkiego czasu.