Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 01.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   13   —

— Czy hrabia był już operowany? — spytał Zorski.
— Nie, jeszcze nie. Panna hrabianka tak długo prosiła i nalegała, aż doktorzy zgodzili się odłożyć operację do jutra. Hrabianka nie chce pozwolić na operację podczas pańskiej nieobecności.
— To ona wie o liście, który do mnie pisała jej towarzyszka?
— Tak... to jest... no, oczywiście wie jąkał się jakoś dziwnie Hiszpan i od razu zmienił temat rozmowy.
— Sennor, myśmy na dzisiaj przygotowali dla pana pokoik tam na górze, gdzie kwiatki stoją w oknach. Zaprowadzę pana i każę podać wieczerzę zanim nadejdzie sennora.
— A mój muł?
— Znajdzie się i dla niego miejsce, dopóki pan się wraz z nim nie przeniesie do zamku.
To mówiąc zaprowadził doktora do przeznaczonego dla niego pokoiku, a sam pośpieszył do hrabianki Rodriganda.

Był późny wieczór, gdy do pokoju Zorskiego zapukano i na progu ukazała się smukła postać tej, za którą tęsknił tak mocno i serdecznie.
Zorski zerwał się i rozwarłszy ramiona, zbliżył się do dziewczęcia, chcąc ją porwać w objęcia, lecz młoda panienka stała tak pełna dumy i godności, że zatrzymał się onieśmielony.
— Rozetto! — rzekł.
Było to jedyne słowo, które zdołał wydobyć z głębi przepełnionej uczuciem piersi, lecz w słowie tym mieścił się cały świat miłości, cierpienia i tęsknoty.