Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 01.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   11   —

W pewnej chwili jeździec wyjął z kieszeni list i poraz setny może przebiegł go oczyma.
List, pisany ręką kobiecą, brzmiał:
— Przyjacielu!
Żegnając się z Panem mówiłam, że rozstajemy się na zawsze, lecz zaszły niespodziewane okoliczności, które zmuszają mnie do odwołania się do Pańskiej szlachetności, Chodzi mi o hrabiego Rodriganda, który jest śmiertelnie chory i tylko pan mógłby go uratować. Przyjeżdżaj, doktorze, jak najszybciej i zabierz ze sobą narzędzia chirurgiczne, gdyż najprawdopodobniej zajdzie potrzeba operacji. Po drodze proszę wstąpić do młynarza Mindrella i zapytać o mnie. Zaklinam pana na wszystko co święte: przyjeżdżaj natychmiast

Rozetta.

Oczy doktora zwilgotniały. Stanęła przed nim jak żywa postać ukochanej dziewczyny, pięknej, miłej i stanowczej. Ta przygodnie poznana towarzyszka hrabianki Róży de Rodriganda zachowywała się tak dostojnie, jak gdyby była księżniczką krwi.
Tyle miała w sobie majestatu, że on, doktór Zorski, znany ze swej odwagi, czuł się wobec niej onieśmielony jak sztubak.
Jakaś dziwna tajemnica otaczała tę piękną dziewczynę. Nigdy nie pozwalała się odprowadzić i po kilku spotkaniach oświadczyła mu, że muszą się rozstać na zawsze, gdyż ślubowała, iż nigdy nie wyjdzie zamąż.
Daremnie błagał, złamany tą straszną wieścią zakochany młodzieniec, by wyrzekła się tak nierozsądnego zamiaru.
Rozetta nie chciała słuchać. Nie chciała nawet wy-