Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 01.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   10   —

Dobrzy to ludzie i serdeczni, do nich można mieć pełne zaufanie.
I z kolei zapytał gospodarz:
— Pan pewno cudzoziemiec nie Hiszpan. Czy tak?
— Tak jest. Jestem Polakiem. Nazywam się Karol Zorski.
— Ba, kto wie, czy się pan nie spóźni, sennor doktorze.
— A to czemu?
— Bo hrabia jest bardzo chory.
— Co mu jest właściwie?
— Od wielu lat ma chore oczy, a ostatnio stracił wzrok zupełnie. Przy tym cierpi na kamicę nerkową i miano go operować.
— Kiedy?
— Czy ja wiem? — wzruszył ramionami gospodarz. — Może się operacja już odbyła... Lekarze twierdzą, że należy się śpieszyć, ale hrabianka Róża w żaden sposób nie chce się zgodzić na operację. Uważa, że ojciec nie wytrzyma.
— A młody hrabia?
— O, ten nagli do operacji. Przekonywuje ciągle starszego pana, że to jedyny ratunek. Słyszałem nawet, że dziś się miała odbyć...
— Ach, Boże — zawołał doktór Zorski — miałżebym przybyć za późno? Zerwał się z miejsca i nie zważając na protesty gospodarza, pośpieszył do stajni.
Po chwili ruszył w dalszą drogę.

Słońce chyliło się już ku zachodom, a doktór jechał wciąż jeszcze. Zmęczony muł szedł coraz wolniej.