Strona:Tadeusz Jaroszyński - Oko za oko.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie wszyscy zwłaszcza, jak Stefan, mieli tyle sprytu, ażeby przy urodzeniu wybrać sobie dość zamożnych rodziców, którzyby teraz pomogli jedynakowi wyjechać zagranicę. Ci, w oczekiwaniu nieoczekiwanych wydarzeń, włóczyli się od lat pięciu blizko po kawiarniach, łudząc się najfantastyczniejszemi nadziejami. Inni zrezygnowali z ambitnych planów na przyszłość i przyjmowali twardą konieczność, jak się zdarzyło. Do tych należeli Margiel i Trelski, którzy zahaczyli się w „Kredycie Polskim“ na skromnych posadach. Kleczko wstąpił na scenę, Brodowicz parł się na gwałt do literatury i publicystyki, zaczął też nawet na tem polu zdobywać dość wyraźne podstawy egzystencyi.
Któryś tam zbierał ogłoszenia do dzienników.
Ha trudno — żyć trzeba.
Co prawda Trelski odgrażał się, że nie wytrzyma na idyotycznem stanowisku skromnego pracownika biurowego i ostatecznie kiedyś wyfrunie w świat szeroki, szukać świetniejszej karyery i rozeglejszych horyzontów. Co się tyczy Margiela, to, jak zawsze, nie podobna było odgadnąć, co myśli w danej chwili, a tembardziej, jakie na przyszłość układa plany. Pozornie zdawało się, że jest z losem pogodzony i zdecydowany utrwalić się na zajętej placówce życiowej.
Z drugiej jednak strony rozumiano dobrze, że człowiek z jego charakterem nie marnuje da-