Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Złota maska.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przystąpić do ustalenia obsady. Zbyt dobrze rozumiała, że musi zdobyć główną rolę, że to jej ostatnia stawka. Bo czemże zostanie, jeżeli i to jej się nie powiedzie?... Uczucia uczuciami, ale w gruncie rzeczy, teraz, po wyczerpaniu resztek własnych oszczędności, znajduje się właściwie na utrzymaniu u Bończy. Nie jest to wprawdzie temsamem, czemby było przyjęcie propozycji Stęposza, ale przynajmniej dla ludzi różnica będzie niewielka.
I co dalej?... Przy wciąż pogarszającej się sytuacji w teatrach nigdzie na engagement liczyć nie można. Chyba w charakterze tancerki w zespole za dwa do trzech złotych dziennie. Ani z tego wyżyć, ani ubrać się. O możliwości powrotu do domu od dawna nie myślała. Zresztą obecnie prosta ambicja nie pozwoliłaby jej na to. Choćby ojciec przebaczył, choćby sam ją do powrotu namawiał.
A pozatem, czyż poto wyzwoliła się z tego małomieszczańskiego życia, by z tem większym wstrętem doń wracać!
Nie sypiała nocami i podczas jednej z takich nocy przypomniała sobie Biesiadowskiego, a właściwie jego pieniądze.
Ostatnio nie widywali się zbyt często. Pan Feliks jednak nie pominął nigdy żadnej okazji, by móc się z nią spotkać. Nie zmienił się wcale i podawnemu żywił nadzieje, że Magda zrezygnuje z wszystkiego i zgodzi się wreszcie zostać jego żoną.
Oczywiście wiedział o jej stosunku z Bończą. Ilekroć w rozmowie padło imię Kamila, bladł i spuszczał oczy. Nie mówił tego nigdy, lecz Magda wiedziała, że nienawidzi Bończy z całej duszy.