Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dostępu do jego zainteresowań, niedorzecznych, jałowych i śmiesznych. Ale żal ten i potrzeba drażnienia męża rozpływały się w jej usposobieniu, wrzącem, bujnem, spontanicznem, nie nasilając się nigdy do wyraźnych i wrogich form.
Natomiast pan Michał, pogrążony w swojej pracy, wyrobił sobie w stosunku do żony politykę absolutnej, chemicznie czystej obojętności. Z uprzejmym i pobłażliwym uśmiechem wysłuchiwał wszelkich pretensyj, w razie ostatecznego nacisku ograniczał się do stwierdzenia, że jest odmiennego zdania, z nieskazitelną galanterją całował ją w rękę i wracał do siebie, by znowu zagrzebać się w stosach książek i papierów.
Zaniepokojenie zdradzał tylko wówczas, gdy pani Aldona „nawiedzała“ go w jego pokojach. Wówczas przerywał pracę i nie odstępował jej na krok w obawie, że żona zniszczy mu lub zarzuci jakieś notatki. Zdawał się wówczas nie słyszeć jej słów, całkowicie zaabsorbowany śledzeniem rąk żony, która na jedną sekundę nie umiała pozostawić ich w bezruchu.
— Bądź tak dobra, Donatko — powtarzał co chwila — połóż tę książkę... Nie ruszaj tych kartek... Przepraszam cię, zgnieciesz ten rysunek...
Już wolał, równie zresztą rzadkie wizyty syna. Ksawery nie szperał na biurku, a nawet nie siadał u ojca, w obawie zakurzenia ubrania. Przychodził z zapytaniami, nie mającemi żadnego związku z interesami ani gospodarstwem. Odkąd objął prowadzenie majątku, nie zamienili ze sobą w tych sprawach ani słowa. Natomiast czasami potrzebował informacyj o dalszych krewnych lub znajomych, albo też wyjaśnienia w różnych kwestjach sobie obcych, jak historja, geografja, znaczenie słów cudzoziemskich, zasłyszanych od kogoś, nazwisk i t. p.