Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Runicki tłumaczył Magdzie, dlaczego musi pozostać w Gdyni jeszcze przez dzień lub dwa. Otrzymał radjodepeszę w związku z ważnemi sprawami finansowemi, dla których załatwienia trzeba widzieć się z kilku osobistościami zarówno w Gdyni, jak i w Gdańsku.
W rzeczywistości bynajmniej nie zamierzał zatrzymać się w Gdyni. Nawet nie mógłby tego zrobić, gdyż zostało mu zaledwie kilkanaście złotych, czyli kwota wystarczająca jedynie na wykupienie biletu trzeciej klasy i to przy skorzystaniu ze zniżki, przysługującej uczestnikom wycieczki. Ułożył sobie, że wsiądzie do pociągu w ostatniej chwili, by Magda, która napewno pojedzie pierwszą klasą, lub może drugą, nie mogła go zobaczyć. Po drodze nie ruszy się z wagonu, a w Warszawie wysiądzie ostatni. Tam zostawi bagaż na przechowanie i zatrzyma się w Bristolu, gdzie już jakoś sobie poradzi.
Plan wymagał zręcznego przeprowadzenia. Najmniejsza nieuwaga, byle drobne niedopatrzenie obróciłyby wszystko wniwecz. Na szczęście Magda nie żywiła żadnych podejrzeń. Pociąg do Warszawy odchodził za dwie godziny. Ksawery, przeprowadziwszy Magdę przez rewizję celną, ulokował ją w autobusie idącym na dworzec, prosząc, by zaraz zajęła miejsce w wagonie ze względu na możliwy tłok.
Gdy tragarze chcieli i jego rzeczy umieścić w autobusie, wstrzymał ich:
— Nie, nie, to pójdzie do hotelu. Mam zresztą czas.
W tem podnieceniu pożegnał się z Magdą jakoś zamało serdecznie. Poczem, przeczekawszy trzy kolejne autobusy, wsiadł do czwartego. Po przybyciu na dworzec stwierdził, że nie omylił się w rozliczaniu czasu: Magdy już tu nie było, zapewne siedziała już w pociągu.
Załatwił swój bilet i zostały mu tylko dwa złote na tra-