Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozpełzały się w niwecz. Wszyscy w domu czuli w nim jakby nieuprawnionego a wiecznie niezadowolonego kontrolera. Zdawał się mścić na Runickich za to, że sam nic nie posiadał. Wszystko, cokolwiek miało służyć wygodzie, co stanowiło o lepszym poziomie egzystencji, o zaspokojeniu zamiłowań Runickich, lub o reprezentacji Wysokich Progów — uważał za zbytki, za luksus, za rozrzutność. O każdy grosz trzeba było z nim walczyć, pilnować, by zainkasowanemi za sprzedaż zboża pieniędzmi nie pokrywał jakichś zobowiązań, które mogły czekać, by nie odwoływał wydanych zamówień i nie targował się tam, gdzie nie wypadało.
Taki stan rzeczy zastał Ksawery już przed sześciu laty, kiedy zrezygnowawszy z przeciągających się i w gruncie zbędnych studjów w Wyższej Szkole Gospodarstwa Wiejskiego w Poznaniu, za namową stryja Marka osiadł na wsi i przejął z rąk matki zarząd Wysokich Progów.
W początkowym zapale przyznawał nawet rację panu Pieczyndze i współpracowali zgodnie. Był to okres gwałtownej poprawy w konjunkturze rolniczej. Ceny zboża zwyżkowały, kredyty były niemal nieograniczone. Kto żyw napraszał się z lokatą kapitału w majątkach ziemskich. I tu między rządcą a Ksawerym zaczęła się różnica poglądów. Podczas studjów poznańskich Ksawery zapoznał się zbliska z wielkopolskiem ziemiaństwem i z tamtejszemi sposobami prowadzenia gospodarki. Były to sposoby nowoczesne polegające na wielkich wkładach i wielkim zysku. Meljoracje, sztuczne nawozy, najwyższe gatunki zbóż, kosztowna uprawa, maszyny, traktory, naukowa hodowla bydła, nierogacizny, drobiu, ryb. Skuteczność tej metody widział na własne przecie oczy. Właściciele obszarów o poło-