Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciąg. Zdążyła jeszcze na czas. Wagon drgnął, przed oknami zwolna zaczęły przesuwać się latarnie, koła zastukotały na zwrotnicach.
Warszawa w migotaniu drobnych światełek znikała na horyzoncie.