Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w to nie wierzył, i nie wierzył przedewszystkiem sam Paweł.
Nie dalej, jak przed tygodniem Mira powiedziała głośno na imieninach u Mańkiewiczów:
— Nie poto rozwiodłam się, by znowu wyjść zamąż. Niema na świecie takiego mężczyzny, któremu mogłabym zaufać, a zresztą najbardziej mi odpowiada samotność.
Formalnie zatem wszystko było w porządku. Widywali się podawnemu z tą różnicą, że teraz nie trzeba było kryć się przed Pawłem. Formalnie nikt nic nie mógł zarzucić. Jednak, żeniąc się z kimś innym, Runicki naraziłby się na całkiem niedwuznaczny osąd swego postępowania, i to osąd powszechny.
Przeklinał teraz w duchu ten swój najgłupszy krok w życiu, kiedy przez chęć zaimponowania sąsiadom zaczął zabiegać o względy Miry. Okrzyczano ją jako najładniejszą. Pozatem była jedyną kobietą wykształconą naprawdę, jedyną w okolicy, posiadającą tytuł doktora filozofji. Ambicje Ksawerego podniecał i fakt, że Paweł był naprawdę pięknym mężczyzną. A że Wysokie Progi sąsiadowały o miedzę z Borychówką, zabiegi o względy młodej mężatki poszły, psiakrew! łatwiej, niż tegoby pragnął.
Pozory były nadal po jego stronie, ale czuł, rozumiał, wiedział, że pozory tu nie wystarczyłyby.
Przez chwilę zaczął obliczać wartość Borychówki. Nie była obdłużona zbyt wysoko. W ciągu trzyletniego gospodarowania na majątku posażnym Paweł, naprawdę dzielny rolnik, zdołał zrobić niejedno. W najlepszym wszakże wypadku wyciągnęłoby się przy sprzedaży Borychówki śmieszną kwotę stupięćdziesięciu do dwustu tysięcy.