Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a gabinet będzie potrzebny dla letników. Nie teraz. Za tydzień, za dwa, może za trzy.
Musiała skolei wyjaśnić plany pensjonatowe i uzyskała zgodę wraz z zapewnieniem, że dla niej gotów wyrzec się nawet sypialni i zamieszkać choćby w stajni.
— Pan jest bardzo, bardzo dobry — ściskała na pożegnanie jego rękę — ale mnie będzie pan przeklinał, bo później, po ślubie będę często pana nudziła. Pan tak cudownie opowiada!
Ksawery odprowadził nazajutrz Magdę do Warszawy. Mieli tam różne zakupy. Jeszcze przed jej wyjazdem na tourné należało obejrzeć i wybrać różne dodatkowe sprzęty do pokojów, przeznaczonych na pensjonat.
Zespół aktorski wyjeżdżał z dworca Głównego późnym wieczorem i Ksawery odprowadził Magdę, ale tylko do poczekalni: wstydził się świecenia swoją obecnością wśród tej hałastry. Magda nia brała mu tego za złe, chociaż nie zdołał przed nią zamaskować istotnych pobudek twierdzeniem, że nieraz sam urządzał w restauracjach przyjęcia dla aktorów. Rozumiała, że wtedy występował w charakterze fundatora, teraz zaś pomimo wszystko byłby, jak równy między równymi, tylko narzeczonym jednej z aktorek.
Nie brała mu tego za złe jeszcze i dlatego, że sama od dnia zaręczyn przybrała półświadomie nowy ton wobec koleżanek i kolegów, a nawet wobec dyrektorów. Potrochu traktowała ich zgóry, a swoją pracę jako czysto zarobkową rzecz, jako przykrą konsekwencję faktu, że ona, przyszła pani Wysokich Progów, chwilowo znalazła się w trudnościach materjalnych. Zresztą i wśród nich, w tem swojem dotychczasowem otoczeniu, dostrzegała inny stosunek do siebie. Cieplejszy, życzliwszy, bardziej wersalski. Przestawała być rywalką, wychodziła bogato — jak