Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Magda nie chciała mieszać się w likwidację stosunku narzeczonego z panią Mirą głównie dlatego, że w duchu, chociaż starała się to w sobie stłumić, całkowicie była po jej stronie. Gdyby też nie zamierzała zostać żoną Ksawerego, uważałaby, że obowiązany jest ożenić się z Mirą. Obejrzawszy jej fotografję i dowiedziawszy się o niej dość dużo, w gruncie rzeczy dziwiła się Ksaweremu, że wybrał nie Mirę, może starszą i brzydszą, ale wykształconą, no, i panią ze swojej sfery.
Bezstronność Magdy jednak nie posuwała się zbyt daleko. Zbyt twarde było jej życie i zbyt trzeźwo na świat patrzyła, by ustępować komukolwiek bodaj bezprawnie odebraną mu pozycję.
Miała zresztą poważniejsze kłopoty. Pomimo zapewnień Ksawerego, że w jego rodzinie zostanie przyjęta jak najserdeczniej, liczyła się przecież z czemś zupełnie odwrotnem. Zbyt często w usposobieniu Ksawerego dostrzegała ślady świeżo przeżytych przykrości, o których nic jej nie mówił. Nie trudno było domyśleć się, że były to skutki niechęci Runickich do zamierzonego małżeństwa syna.
Po pierwszej swej bytności w Wysokich Progach Magda nie umiała zorjentować się w nastroju pana Michała i pani Aldony. Zbyt była oszołomiona i podniecona swoją własną sytuacją, by wyrobić sobie spokojny sąd. Odniosła szereg różnorodnych i często sprzecznych wrażeń. Pan Michał wydał się jej lekceważąco uprzejmym, lecz i obojętnym. Pani Aldona surową i nieprzystępną, potępiającą każdem spojrzeniem, a tylko przez grzeczność, lub raczej przez miłość dla syna gościnną i miłą w stosunku do takiego intruza, za jakiego musiała uważać Magdę.
Natomiast miny ciotek, kuzynek i innych ubogich krewnych rezydujących w Wysokich Progach były wy-