Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/358

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nia mi pieniędzy zmusi mnie pan do wyrzeczenia się kobiety, którą kocham.
Albo całkiem z góry:
— Pańskie ultimatum jest szantażem. Odpowiedzieć na nie mogę tylko pożegnaniem pana i prośbą, by chciał pan uważać naszą znajomość za skończoną.
Po dłuższym namyśle Gogo uznał jednak, że tak kategorycznie sprawy nie należy stawiać, wtedy bowiem nie było by już żadnej nadziei na utrzymanie renty. Raczej trzeba było w słowach oględnych wytłumaczyć Tynieckiemu, że propozycja jego jest brzydka i niehonorowa, nakłonić go do dobrowolnego wycofania się z ultimatywnego stanowiska i tym samym wzmocnić wobec niego swoją pozycję.
Wprawdzie Gogo nie wiedział, co postanowiła Kate, wprawdzie mógł spodziewać się, że będzie dążyła do rozwodu i że nie zgodzi się nadal z nim mieszkać, w każdym jednak razie wyrzekanie się renty, było by bezsensową lekkomyślnością.
Gdy siadając do obiadu zobaczył jedno tylko nakrycie, zapytał:
— Pani je u siebie?
— Pani źle się czuje — odpowiedziała Marynia — i nie chce jeść wcale.
— Niech Marynia zapyta panią, czy mogę wejść.
Służąca ruszyła ramionami:
— I pytać nie ma o co. Pani powiedziała, żeby nikt nie wchodził.
Po namyśle Gogo zdecydował się na napisanie kartki:
„Telefonował do mnie Tyniecki. Prosił o rozmowę. Mamy spotkać się o siódmej. Ponieważ nie trudno domyślić się, jakie sprawy chce on ze mną poruszyć, a nie wiem, czy będzie mówił we własnym imieniu, czy też ma w tym kierunku i Twoje upoważnienie, proszę byś pozwoliła mi zobaczyć Cię na kilka minut. — Gogo.“
Włożył kartkę do koperty i posłał Marynię do Kate.
Czekał na jej powrót dość długo i już zaczął się niecierpliwić, gdy służąca wróciła — również z listem.
Kate pisała: