Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mniejsza o to. Powiem ci tylko, że nie naraziłam twego nazwiska i że nie zdradziłam cię. Jeżeli ci to nie wystarcza, nic już na to poradzić nie mogę i po raz trzeci proszę cię zostaw mnie samą.
Chwycił się oburącz za włosy i zajęczał:
— Ach żebym mógł ci wierzyć, żebym mógł!...
— To już tylko twoja sprawa — powiedziała obojętnie.
— Nie, nie, byłbym naiwnym głupcem, jednym z tego legionu śmiesznych mężów, którym przyprawiono rogi. Nie mogę ci wierzyć.
Ponuro się w nią wpatrywał. Nie dość, że go zdradza, ale wyzyskuje teraz swoją przewagę nad nim. Z zimnym okrucieństwem, umyślnie, chce go utrzymać w udręce podejrzeń.
— Jakaż ona jest zła, jak bardzo zła, mściwa i okrutna — myślał.
Spojrzał na nią znowu i nie panując nad sobą powiedział:
— Ja cię zabiję.
Spodziewał się dojrzeć w jej oczach strach, spodziewał się, że Kate zwróci się przynajmniej do drzwi z zamiarem ucieczki, ona jednak spokojnie usiadła przed toaletą i poprawiając grzebieniem włosy odezwała się niezmąconym głosem:
— Wierzaj mi Gogo, że było by mi to na pewno łatwiej znieść, niż twoje krzyki i wszystkie te wulgarności, na które jestem skazana, mieszkając z tobą pod jednym dachem.
— Kate! — jęknął. — Dlaczego mnie nienawidzisz!
— Mylisz się, to nie jest nienawiść. Gardzę tobą i brzydzę się tobą.
Milczał przez dłuższą chwilę, a potem zapytał posępnie:
— A jego... jego kochasz?...
— Wybacz, ale zadajesz pytania, do jakich mógłby być upoważniony w wyjątkowych wypadkach ktoś bardzo bliski, ktoś najbliższy, nie zaś, ty, który jesteś i pozostaniesz dla mnie najdalszym człowiekiem na ziemi.
— Czy dobrze przemyślałaś swoje słowa?
— Niewątpliwie.
— Oznacza to, że nie może być mowy o naprawieniu naszego życia?