Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W tym czasie Tyniecki kupił sobie willę na Saskiej Kępie. Była to nieduża lecz wygodna i ładna willa, którą wybrał za radą Kate z kilkudziesięciu proponowanych mu przez pośredników. Właśnie po tym kupnie Gogo popadł w nowy okres niezadowolenia. Przede wszystkim nie podobało się mu, że willa jest zbyt skromna.
— To jest ze strony Rogera brudne skąpstwo — irytował się. — Rozporządzając takim olbrzymim majątkiem kupować jakąś chałupinkę. Mógł pokazać klasę i zafundować sobie jakiś pałacyk w Alejach Ujazdowskich, jeżeli nie cały pałac. Każdy urzędniczyna może sobie na taką willę pozwolić.
I dodał ironicznie:
— Pieniądze dostają się w ręce ludzi, którzy mają upodobania pisarczyka prowentowego, a potrzeby nędzarza.
Kate nic nie odpowiedziała. Już od dawna stosował wobec Goga ten system, zbywając milczeniem jego objawy niezadowolenia z losu. W ostatnich czasach były one coraz częstsze. Nie trudno domyślić się było przyczyn złego humoru Goga. Ustawicznie brakowało mu pieniędzy. Nie płacił od roku już rachunków krawca, szewca i sklepu konfekcyjnego. Doprowadził do tego, że nie tylko zamknięto mu kredyt, lecz komornik zajął meble. W mieszkaniu coraz częstszymi gośćmi stawali się natarczywi wierzyciele. Pomimo to Gogo nie zmieniał swego trybu życia i prawie codzień przesiadywał „Pod Lutnią“, a bardzo często spędzał noce na dancingach.
W chwilach przygnębienia narzekał:
— Duszę się, dosłownie duszę się w tych warunkach. Nie jestem stworzony do takiego życia.
Razu pewnego, po wyjściu lichwiarki, która przyszła z awanturą o zaległe procenty, popadł w zupełną rozpacz:
— Nie zostaje mi nic innego, jak palnąć sobie w łeb — mówił. — I ty odetchniesz z ulgą, gdy się mnie pozbędziesz. I ja już nie będę się męczył.
— Tysiące ludzi żyją w stokroć skromniejszych warunkach — odpowiedziała obojętnie Kate.
— Ach, tysiące. Ale ja nie umiem. Ja nie chcę tak żyć. To nie dla mnie.