Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mylisz się — rzeczowo zaprzeczył Drozd — muzykę można określić słowami.
— Radzę ci rób odwrotnie. Wszyscy dobrze na tym wyjdziemy. Jeżeli zaś upierasz się przy swoim, weź u mnie kilka lekcyj wymowy.
— Jaka szkoda — westchnął Chochla, — że Cicero nie żyje w naszych czasach. Zamiast chodzić z kamieniami w gębie na brzeg morza i wrzeszczeć na fale, wstępowałby dwa razy w tygodniu na Mokotowską do Tukałły i...
—...stałby się Demonstenesem — podchwycił Tukałło. — U ciebie natomiast nie mógłby brać lekcji historii. Na Boga, Chochlo, jesteś chochlą pełną grochu z kapustą, więcej niż pełną, bo z czubkiem. Czubkiem tym jest właśnie kapusta, kapuściana głowa, stercząca ponad resztę twej wzdętej pychą i grochem cirkumferencji, zaczerpniętej od czubków przy pomocy chochli.
— Macte! — zawołał Strąkowski.
— A jeżeli sądzisz, że nie potrafiłbym każdego nauczyć wymowy, to możesz mi przysłać twoją Stellę, a po miesiącu odbierzesz ją już nie mówiącą leweracja i liputut.
— Macte! — powtórzył Strąkowski.
— Jesteś idiota — mruknął Chochla.
Kuczymiński potrząsnął głową:
— To niemożliwe. Jego Stelli nikt tego nie oduczy. Z jakimż charakterem mówi zawsze, że na śniadanie pije tylko szklankę kakała!
— Wypraszam to sobie — zirytował się Chochla — możecie o mnie mówić co się wam podoba, ale Stelli nie ruszajcie.
— O nie — zaśmiał się Polaski. — Widzicie jak podstępem chce nas skłonić, byśmy o nim mówili.
— Cóż to za pozory. Sam o Stelli najgorsze świństwa opowiada.
— Bo ceni prawdę — zapewnił Tukałło. — Ale to nic. Podejmuję się nauki. Kiedyś chciałem nawet założyć szkołę krasomówstwa. Gdy tylko taka pogłoska rozeszła się po kraju, otrzymałem moc zgłoszeń kandydackich. Samych adwokatów zgłosiło się czterdzieści dwa tysiące. Ponieważ jednak nie mogłem znaleźć dość obszernej sali, porzuciłem swój zamiar i ograniczy-