Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rozmawiającą czy to z panią hrabiną, czy z domownikami, wiedziałem, że te tematy nie interesują pani. Z jednym może proboszczem rozmawiała pani o kwestiach istotnie zajmujących panią.
— To prawda — przyznała Kate z uśmiechem. — Był pan dobrym obserwatorem.
— Jedyną wskazówką była dla mnie właściwie pani lektura. Prawie zawsze wiedziałem, co pani czyta. Odrywając się do różnych zajęć, zostawiała pani często książkę. Po paru dniach prosiłem o nią, nadmieniając, że słyszałem dużo o niej. Wówczas pani wypowiadała o książce kilka zdań. Po przeczytaniu i ja miałem wielką ochotę zakomunikować pani moją opinię, ale brakło mi odwagi. W ten sposób nasza wymiana myśli nie polegała na wymianie słów, lecz ściśle i wyłącznie myśli. Czytałem każde zdanie zastanawiałem się, jak pani je przyjęła. Do jakich wniosków doszła i — wydawało mi się, że prowadzimy rozmowę.
— Ale dlaczego zależało panu na rozmowie właśnie ze mną? — prowokacyjnie zapytała Kate.
— Przede wszystkim dlatego — po chwili wahania odpowiedział Roger — że spośród osób, z którymi stykałem się w Prudach, pani była jedyną, od której mogłem się czegoś nauczyć. Wydawała mi się pani głębszą i inteligentniejszą od innych... Otóż w tej wymianie myśli była jedna wielka przeszkoda. Pani czytywała najczęściej książki angielskie. To była moja rozpacz. Za lat dziecinnych, gdy dla towarzystwa Goga dopuszczano mnie na jego lekcje, liznąłem trochę francuskiego i niemieckiego. O angielskim nie miałem najmniejszego pojęcia. Postanowiłem tedy nauczyć się tego języka.
— W jaki sposób? — zaciekawiła się Kate.
— Kupiłem sobie w Poznaniu podręcznik dla samouków.
— I można było z tego się nauczyć?
— O tak. Po pięciu miesiącach czytałem już dobrze angielskie książki, korzystając wprawdzie z pomocy słownika, ale po roku do słownika zaglądałem bardzo rzadko i pisałem zupełnie swobodnie.
— Naprawdę zdumiewające — powiedziała Kate.