Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

co sobie, nie daj Boże. Aby do pałacu. Tam już doktór będzie wiedział. Już lecę po konie.
I nie czekając na odpowiedź ruszył biegiem.
Kate ułożyła głowę Rogera na swoich kolanach i zaczęła czoło nacierać śniegiem, później ręce. Był wciąż nieruchomy i bezwładny. Opanowały ją znowu wątpliwości i musiała sprawdzić, czy oddycha. Teraz już była spokojniejsza. Przypuszczenie gajowego było bardzo prawdopodobne. Wypadając mógł doznać wstrząsu i zemdleć. Kate miała szczęście, że wyrzuciło ją w bok do głębokiego śniegu.
Szczęście... Stokroć wolałaby, by to ją spotkało niebezpieczeństwo. Przecież to wszystko było z jej winy. Ona zaproponowała przejażdżkę, ona prosiła go o lejce, ona w decydującym momencie nie umiała utrzymać i uspokoić koni. Wprawne i silne ręce potrafiłyby to z pewnością. I była za mało uważna.
— Nigdy sobie nie daruję myślała — jeżeli coś mu się stało.
Uniosła wyżej głowę Rogera i jeszcze wyżej. Zdawało się jej, że tak mu łatwiej oddychać. Dotknęła palcami powieki i przesunęła nimi wzdłuż twarzy aż do podbródka. I pomyślała:
— Nie jest ładny, ale ma tak bardzo męskie rysy... Mój Boże, żeby już odzyskał przytomność...
Przysunęła policzek do jego twarzy, na policzku odczuła lekkie ciepło jego oddechu. Nie zastanawiając się co robi, z rozczulenia, czy wdzięczności za to, że on żyje lekko dotknęła ustami jego warg, raz i drugi, drugi mocniej i dłużej.
— Co mi się stało! — Opamiętała się, czując, że krew jej napływa do twarzy i rozejrzała się dokoła. Nikogo jednak nie było w pobliżu. Zaczęło już się ściemniać. Znowu energicznie zabrała się do cucenia Rogera. Nacierała go śniegiem, potrząsała, próbowała stosować sztuczne oddychanie. Zmęczyła się bardzo i wcale nie czuła zimna. Wreszcie po kwadransie tych wysiłków otworzył oczy.
Nie umiała opanować okrzyku radości.
Zamknął znowu powieki, lecz po chwili podniósł je znowu, uśmiechnął się, wpatrując się w jej twarz pochyloną nad nim i wyszeptał: