Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

swobodę, którą spotyka się tylko u ludzi z najlepszego towarzystwa.
Stanął tuż przy niej i mówił:
— Rozsadza mnie szczęście, zatapia! Kate! Czy nie widzisz, że się jarzę, że promienieję szczęściem? Boże, jakaś ty piękna, pani moja, królowo moja!... Gdyby świat zginął, a tyś mi jedna została, moje szczęście zastąpiło by mi świat. Kasieńko, Kasiu, Kate! Powinienem klęczyć u twych nóżek i tak spędzić życie i tak umrzeć!...
Mówił, a ona myślała:
— Biedny Gogo, biedny chłopcze, czy ty wiesz, co cię czeka?... Czy wiesz, co na ciebie spadnie?...
Jeszcze nigdy i od nikogo nie słyszała tak płomiennych, tak egzaltowanych słów, tak gwatłownych wyznań miłości. Nie słyszała, gdyż miała ten dar wytwarzania dystansu i zawsze w porę umiała obezwładnić odwagę swoich wielbicieli.
I teraz pragnęłaby wsłuchać się w te wyrazy, wsłuchać się w ich echo we własnej duszy. Poznać, co w niej obudziły, czy zdołały i w niej rozżarzyć silniejsze, gorętsze uczucia, zrozumieć, zbadać, wyegzaminować siebie.
Nie była jednak do tego zdolna pod ciężarem tych myśli, tych obaw, tego niepokoju. Przecie i tak z trudem zdobywała się na pogodny wyraz twarzy, na uśmiech, na jasne spojrzenie.
Jednak miłość tego ujmującego chłopca sprawiała jej przyjemność. Przecie nic nie zrobiła, by ją w nim rozbudzić, a przynajmniej nie zrobiła więcej niż w stosunku do każdego innego człowieka, poczynając od starego dziadka generała Niedzieckiego, a kończąc na pokojówce Hercie. Jednak tam, na tarasie, gdy Gogo prosił ją o rękę, odczuwała i rozumiała z sumieniem, że oto dobija do portu, że świadomie i z zadowoleniem wybiera właściwą przyszłość, teraz nie była pewna niczego.
Uderzyło ją też, że Gogo ani razu nie zapytał ją o jej uczucia. Była może nawet temu rada. Wprawdzie zdecydowana była na potwierdzenie, na zdawkowe: „tak, kocham cię, Gogo“, ale wolała, że nie zmuszono jej do powiedzenia czegoś, jeżeli nie było kłamstwem, nie było też i prawdą. Brzydziła się nieprawdą. Brzydziła się nie z pobudek etycznych lecz instynktownie,