Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czymś niezrozumiałym i upokarzającym. Przez dobrą godzinę siedział nieruchomo na łóżku, po czym zapukał do pokoju brata. Zastał go nad papierami i opowiedział całą historię.
— No cóż — powiedział Zygmunt po wysłuchaniu wszystkiego. — Musisz mu posłać sekundantów.
— Tak myślisz?
— Nie widzę innego wyjścia. Zadzwoń do swoich przyjaciół.
Strąkowski potrząsnął głową:
— Tego bym nie chciał. Widzisz, oni znają panią Kate, a ja pragnąłbym uniknąć wmieszania jej w te sprawy. Wołałbym kogoś innego.
— Więc zadzwoń do Wacka.
— To lepsza myśl — przyznał Strąkowski.
Tymczasem Gogo zamknął się w swoim pokoju i żuł niechęć i obrzydzenie do siebie. Zachował się rzeczywiście głupio i po chamsku. Obraził niepotrzebnie Strąkowskiego, którego w gruncie rzeczy lubił, a najgorsze to, że w oczach Kate cała ta sprawa musiała zdyskredytować go ostatecznie.
— Ona mi nigdy tego nie wybaczy, nigdy — myślał panuro.
I ogarniała go rozpacz. Był niemal przekonany, że Kate już wyszła z domu, że nie zechce go więcej widzieć, że porzuci go, że już nigdy jej nie zobaczy.
Posępne te rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
— Kto tam? — zapytał.
Za drzwiami odezwał się głos Maryni:
— Proszę pana, obiad podany i pani prosi do stołu.
Zerwał się:
— Jest pani?
— Tak, proszę pana, pani prosi na obiad.
W jadalni Kate siedziała już przy stole. Spojrzała nań swoim zwykłym spokojnym wzrokiem. Z wyrazu jej twarzy nie można było wywnioskować, czy czuje się dotknięta, czy też przebaczyła już mu awanturę.
— Kate! — odezwał się od drzwi!
— Proszę cię, siadaj, bo zupa nie jest zbyt gorąca.
— Kate!... Kate!... — powtórzył i rzucił się jej do nóg. Przebacz mi, ja nie wiem co się ze mną dzieje... Przecie ja cię uwiel-