Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sko pocałował końce palców dwa razy. Potem wyprostował się, cofnął się i wybąkał:
— Przepraszam, panienko. Ale już nie wiem jak wyrazić panience moją wdzięczność... Panienka tak poświęciła się dla mojej matki, tyle serca okazała, tyle trudów...
— Zrobiłby to każdy na moim miejscu i nie ma o czym mówić, panie Macieju. Wszyscyśmy bardzo lubili śp. Michalinkę. Ciocia głębogo odczuła jej śmierć.
— Czy... czy umierając nie chciała mnie widzieć?
— Widzi pan, koniec przyszedł dość nagle. Ale... jeszcze na chwilę przed śmiercią mówiła o panu... Niechże pan teraz zostawi to wszystko i pójdzie tam na górę.
Młody człowiek skinął głową.
— Dziękuję panience. A tu już wszystko załatwione i wina z piwnicy też wydane. Tylko mam jeden kłopot: lokaj pana hrabiego Adlerfelda i lokaj pana Stępińskiego, którzy mieli pomagać przy kolacji, popili się. Więc nie wiem jak...
Kate przerwała mu ruchem ręki:
— Niechże pan już się tym nie kłopocze. Dam sobie radę. I proszę ode mnie przyjąć wyrazy współczucia. Widzę, że pan bardzo kochał zmarłą.
W oczach jego błysnęły łzy.
— O, bardzo — powiedział jakby do siebie. — Tym bardziej, że ona nigdy nie była szczęśliwa... Ja jeden odczuwałem to, że gnębi ją jakiś smutek...
Skłonił się niespodziewanie i szybko odszedł.
Kate długo stała zamyślona. Ten na wpół okrzesany oficjalista dworski o sztywnych manierach służącego, ten pisarczyk wkrótce już będzie właścicielem Prudów, hrabią, wielkim panem. Czy nie zechce wtedy tak, jak większość ludzi, których dzięki zbiegowi okoliczności los wyniósł wysoko, zemścić się na wszystkich tych, którym dotychczas musiał nisko się kłaniać?... Spadnie zeń ten uniform służbistości, ta liberia szacunku i co się ukaże?... Brutalny despotyzm, zarozumiałość, chęć poniżania innych?...
O, Kate nie myślała w tej chwili o sobie. Wiedziała dobrze, że z jego strony nie czeka ją żadna przykrość. Umiała doskonale