Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cie. Były to trzy siostry, panny Wieloryskie, niebrzydkie i zalotne. Najstarsza była już skończoną architektką, dwie młodsze studiowały w Akademii Sztuk Pięknych, jedna rzeźbę, druga malarstwo. Przezwisko swe zawdzięczały w równej bodaj mierze popularnej piosence o trzech świnkach, jak i trybowi swego życia. Córki dobrej ziemiańskiej rodziny, zubożałej wprawdzie, lecz zaszczyconej dziewięciopałkową koroną w herbie, na warszawskim gruncie prowadziły się aż nazbyt swobodnie, nie licząc się wcale z opinią. Brawurowały nawet cynizmem i z humorem powtarzały dowcip Polaskiego, że opracowują wielką „Monografię garsonier warszawskich“. Ci, co bliżej je znali, a nie było ich mało, mieli podstawę twierdzić, że chociaż zebrały już bardzo dużo materiałów do tego dzieła, gorliwość ich w dalszych poszukiwaniach bynajmniej nie osłabła.
W gruncie rzeczy nie były to złe dziewczyny i w innych warunkach na pewno nie zarobiłyby na swoje przezwisko. Wychowane jednak w klasztornym rygorze, który usuwając wszelkie pokusy, nie pozwala rozwinąć się hamulcom moralnym, z chwilą gdy znalazły się bez opieki i nadzoru, zanurzały się aż po uszy w tym, co zdawało się im życiem bujnym, barwnym i nieskrępowanym. Życie to nie przekraczało wprawdzie odcinka między nocnym dancingiem a garsonierą, ale dla Trzech Świnek było wszystkim. O ile bowiem po trzeźwemu lubiły dużo mówić, każda o swojej sztuce, o tyle nad ranem stawały się obojętne dla wszelkich sztuk z wyjątkiem sztuki użycia.
Stanowiły przy tym rodzaj spółdzielni, cedując sobie wzajemnie przyjaciół krótko terminowych, o których nie kłóciły się nigdy.
Z wszystkimi prawie bez wyjątku kacerzami okrągłego stołu, czyli z szatanami; były na stopie zupełnej poufałości i miały do tego dostateczne podstawy.
— Trzy Świńki! — komplementował je Tukałło. — Jesteście najwygodniejszymi bydlątkami w naszej szerokości geograficznej.
Nie lubiono tylko, gdy przychodziły „Pod Lutnię“. Tu kobiety nie były życzliwie widziane z wyjątkiem Jolanty Horoszczańskiej, którą tolerowano od czasu do czasu.