Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie bądź że fajdanem i przyjeżdżaj.
— Zrozum, że obiecałem żonie — zniżył głos Gogo.
— Więc wymyśl coś. Powiedz, że jestem z moją siostrą w „Europie“, albo co ci się podoba.
— Zastanowię się jeszcze i jeżeli będę mógł...
— No dobrze. W każdym razie, jeżeli nie, to poślij służącego na dół, żeby kazał szoferowi wracać przed „Lutnię“.
— Dobrze.
— No to serwus, czekamy.
Gogo odłożył słuchawkę i wstał.
— Posłać służącego — pomyślał ze smutkiem. — Nawet tej kuchty posłać nie mogę, bo już pewno śpi. Jemu się zdaje, że ja mam służącego...
Tu przypomniał sobie, że niedawno sam powiedział Załuckiemu w rozmowie, niby od niechcenia, że coś tam załatwił mu służący. Dlatego właśnie zwlekał z zaproszeniem Załuckiego na obiad. Wszystko w tym mieszkaniu wyglądało tak tanio, tak nie po pańsku.
Odsunął szufladę biurka, z przyzwyczajenia sprawdził zawartość portfelu, chociaż wiedział, że nie ma tam ani grosza. Obok leżała kupka drobnych. Przeliczył. Nie wiele ponad pięć złotych.
— Zejdę na dół i dam szoferowi trzy — pomyślał.
Zaczął szybko się ubierać. Zapukał do sypialni Kate. Nikt się nie odezwał więc odszedł. Była w łazience.
— Kate — zastukał. — Muszę na chwilę zejść na dół. Ali Baba przysłał po mnie samochód.
— Przecież dałeś mi słowo, że zostaniesz w domu.
— No tak — pstryknął niecierpliwie palcami. — Toteż ja tylko odprawię szofera... Chociaż tam mają jakąś ważną sprawę w związku z tygodnikiem...
— Gogo... — zaczęła, lecz przerwał jej.
— Ależ mówię ci, Kate, że nie pojadę. Tylko nie mam drobnych na napiwek dla szofera. Czy tobie już nic nie zostało?
— Nic, może kilkadziesiąt groszy. Leżą w szufladzie. Tylko nie weź tych dwudziestu siedmiu złotych, bo to jest na opłacenie telefonu.