Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pod tym względem odpowiadały sobie temperamentami, obie nie znały i nie szukały namiętności, która by pochłaniała, znajdowały zaś premedytowaną rozkosz, którą można było pochłaniać, kontemplować, przeżywać i pić kropla po kropli.
Z Wandą było mu dobrze jeszcze i dlatego, że niczem nie mąciła mu spokoju, a spokój był dlań jedyną bodaj koniecznością. Od dziecka przyzwyczaił się doń w pustym domu rodziców. Ojciec rzadko się zjawiał, prowadząc budowę kolei na Syberji, wpadał do Warszawy na kilka tygodni w ciągu roku. Matka odsiadywała dwukrotnie kilkoletnie więzienie za swoją działalność polityczną, a gdy była w domu, nie mąciło to w niczem ciszy i ustalonego ładu, gdyż pracowała wiele, zamykając się w swoim pokoju. Właściwie wychowanie dzieci, chociaż odbywało się ściśle według regulaminu przepisanego przez matkę, spoczywało wyłącznie w rękach miss Trusby, starszej, wyblakłej damy, która zbliżyła się z panią Dziewanowską na jakimś międzynarodowym zjeździe, gdzie tak się zaprzyjaźniły, że miss Trusby porzuciła Londyn i przyjęła stanowisko wychowawczyni w Warszawie. Marjan pamiętał, że między obu paniami zachodziły poważne różnice poglądów politycznych: matka była socjalistką, miss Trusby zaś liberałką, jednak w kwestji wychowania zgadzały się zupełnie.
Wychowanie to polegało na wczesnem, od niemowlęctwa stosowanem uświadamianiu, na wykreśleniu wszelkiej hipokryzji, na bezwzględnej prawdzie. Pytania dzieci nigdy nie pozostawały bez odpowiedzi i to bez odpowiedzi zgodnej z rzeczywistością starszych. Dobro i zło ludzkie nie były dla nich osłaniane żadną tajemniczością. Wcześnie wiedziały, że nędza rodzi zbrodnie, że świat jest niesprawiedliwy, a religje służą do ujarzmiania mas w ciemnocie. Przechodząc obok

70