Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/325

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rać? Postępowała zgodnie ze swemi instynktami, których żadna tresura nie wzięła w ryzy. Jest tu tylko moja wina, że nie wszystko powiedziałem. Zdawało mi się, że twój wpływ dobrze podziała na tę małą.
— Dziękuję ci — smutno uśmiechnęła się Anna.
— Za co?
— Uważasz mnie za wyjątek. Zresztą, mój kochany Władku, nie wmawiaj we mnie, że naprawdę tak źle myślisz o kobietach. Kochałeś bardzo twoją matkę...
— I cóż z tego? To jest kwestja stosunku emocjonalnego.
— Ach więc i mężczyźni nie zawsze zajmują stanowisko racjonalne?!
Teraz, gdy Litunia powoli odzyskiwała zdrowie, całe wieczory spędzali przy jej łóżeczku na długich rozmowach, a o czemkolwiekby zaczęli mówić, Władek zawsze wkońcu nawracał do swego „prześladowczego tematu“, do kwestji kobiecej.
— Właściwie mówiąc, karanie i wogóle sądzenie kobiet na podstawie prawodawstwa męskiego jest niesprawiedliwością. Skoro doszliśmy w sądownictwie do uzależnienia wyroku od pobudek zbrodni, od stanu psychicznego i t. d., musimy żądać, by wzięto pod uwagę to, że kobieta jest całkiem odmienną organizacją psychiczną.
— Oczywiście niższą — podstępnie dopowiadała Anna.
— Nie o to chodzi. Odmienną. Trzeba stworzyć sądy dla kobiet, a nawet wyrokowanie w tych sądach powierzyć kobietom. Już wy tam lepiej znacie się między sobą. I w dodatku jestem przekonany, że wyroki wówczas będą znacznie surowsze. Kobieta z łatwością wyprowadzi mężczyznę w pole...
— O?!
— A tak, z łatwością, gdyż umysł męski nie jest

323