Teraz przypomniała sobie, że nie była dziś w biurze, że nawet nie zawiadomiła Minza, a tam tyle pilnych spraw czekało na nią. Oczywiście musiał je ktoś pozałatwiać. Napewno panna Stopińska.
— Jakaż to katorga — pomyślała — jutro trzeba będzie przepraszać, tłumaczyć się, usprawiedliwiać. Ja już doprawdy sił na to nie mam.
Istotnie, była wyczerpana, zarówno pod względem fizycznym, jak nerwowym do ostatnich granic. Aż zaczęło na nią przychodzić swego rodzaju otępienie, jakby znieczulenie w stosunku do wszelkich spraw, które tylko bezpośrednio nie dotyczyły Lituni. Nazajutrz, dlatego właśnie dość obojętnie zniosła wymówki Minza i aroganckie uwagi panny Stopińskiej.
— Wprost pojąć nie umiem — mówiła panna Stopińska — jak można tak lekceważyć przyjęte na siebie obowiązki.
— Bo nie ma pani dziecka, któremu grozi śmierć, lub ślepota — smutno odpowiedziała Anna.
— Pani daruje, ale to jest pani prywatna sprawa.
— To mój pierwszy obowiązek. Przedewszystkiem, jestem matką.
— Przecież nie z winy Towarzystwa Mundus. To dla firmy jest obojętne. Skoro się otrzymuje pieniądze, należy spełniać przyjęte na siebie zobowiązania. Gdyby każdy pracownik swoje prywatne przykrości uważał za wystarczający pretekst do niespełniania powierzonego mu zadania, należałoby wszystkie przedsiębiorstwa i urzędy zmienić w zakłady filantropijne. Komunikuję pani, że za wczorajsze opuszczenie pracy dyrekcja postanowiła strącić z jej poborów trzydziestą część.
Anna nic na to nie odpowiedziała. Strącanie kar za nieobecność było inowacją, wprowadzoną od niedawna przez Minza, oczywiście z namowy panny Stopińskiej.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/322
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
320