Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sku z większej ilości przesłanek. Najwyżej z dwóch. Dlatego tak potworne rzeczy wyprawiają w życiu społecznem, które jest bardziej skomplikowane. Gdy mają do czynienia z jakiemś zjawiskiem, zabierają się do analizy. Rozkładają rzecz na najdrobniejsze cząstki i nie wiedzą, co z niemi zrobić. Bo gdy przesłanek jest więcej niż dwie — zdechł pies. Stąd tak często opierają się na dwóch, lekceważąc inne i dochodząc do absurdalnych, naiwnych, czy poprostu śmiesznych wniosków. Szczedroń twierdzi, że Wanda...
— Przepraszam cię, Władku — przerwała Anna — ale bardzo śpieszę.
— A tak — kiwnął głową z nieco ironiczną pobłażliwością — nudzę cię. Dowidzenia. A kłaniaj się ode mnie ciotce Grażynie.
Po powrocie do domu z trudem panowała nad sobą. Czy przywitać się z Marjanem równie serdecznie, jak codzień? Jak on mógł przemilczeć przed nią swoje bywanie w tej obrzydliwej Kolchidzie! Byłoby najlepiej zapytać go ostrożnie, czy dawno tam był. W ten sposób możnaby go przyłapać na kłamstwie. Lecz Anna czuła wrodzony wstręt do podstępu i powiedziała wprost:
— Dowiedziałam się, że bywasz w Kolchidzie. Dlaczego nie mówiłeś mi o tem?
Spodziewała się, że wyrzut ten przyprawi go o zmieszanie. Marjan jednak odpowiedział spokojnie:
— Wiedziałem, że tego nie lubisz. Pocóż miałem sprawiać ci przykrość?
— Ale samem bywaniem jednak nie sprawiałeś mi przyjemności.
— Gdybyś nie dowiedziała się o tem — zaczął, lecz przerwała mu z nieukrywanym żalem:
— Zatajałeś to przede mną.
Wówczas zaczął się tłumaczyć. Przed kilku tygod-

282